Dzień jak co dzień - przed Wojewódzkimi Ośrodkami ruchu Drogowego grupki zdenerwowanych potencjalnych kierowców. Do 19 stycznia br., do wejścia nowych regulacji, instruktorzy nauki jazdy i ośrodki egzaminujące przeżywali oblężenie. Każdy chciał zdać egzamin na starych zasadach w obawie przed nowym - trudniejszym, bo uniemożliwiającym wykucie wszystkiego na pamięć, a wymagającym podejmowania szybkich i trafnych decyzji. W grę wchodziły również: wzrost cen egzaminów, zmiany kategorii i wydawanie prawa jazdy na czas określony, podwyższenie wieku minimalnego chociażby dla kierujących motorami.

Po zmianie przepisów trudniej uzyskać prawo jazdy, a i chętnych na nie sporo mniej. Niewątpliwie jednymi z najważniejszych przyczyn tego stanu rzeczy są niż demograficzny i pewne nasycenie rynku. I o ile z groźby katastrofy demograficznej rząd nic sobie nie robi, to Ministerstwo Infrastruktury ma sporo pomysłów na poprawienie nie tyle bezpieczeństwa na drogach, co raczej podtrzymania status quo WORD-ów. Jednak bez względu na okoliczności nie ulega wątpliwości, że we współczesnym świecie prawo jazdy jest niezbędne.
Między innymi o tym, jak je zdobyć rozmawiamy z Wiolettą Skórką, właścicielką Centrum Szkoleniowego LEKTOR w Radzyminie, wiodącą firmą działającą na rynku radzymińskim, ale posiadającą również filie w Warszawie i Łomży.

MW: Nie mogę o to nie zapytać :). Co skłoniło drobną, kruchą kobietkę do podjęcia działalności w typowo męskiej branży? Samochody przecież to ulubione zabawki małych i dużych chłopców...
WS: (śmiech) To tylko stereotypy. Zawsze moim marzeniem było skończenie Technikum Samochodowego, ale siła perswazji moich rodziców była silniejsza :)
W zasadzie zawsze interesowały mnie przepisy - artykuły i motoryzacja. A zawód instruktora to połączenie tego wszystkiego. (I w dodatku we wszystkich horoskopach było napisane: "Będziesz nauczycielem" - coś w tym jest...). Lektor to firma rodzinna. Dzięki temu, że sami czynnie uczestniczymy w procesie kształcenia kursantów, możemy stale kontrolować jakość szkoleń.

MW: Egzamin na prawo jazdy to senny koszmar wielu z nas - każdy chciałby go mieć jak najszybciej za sobą, oczywiście z pozytywnym wynikiem. Tymczasem jest on wyjątkowo karkołomnym zadaniem - niedawno WORD-y podsumowały półrocze i okazuje się, że średnia zdawalność zarówno części teoretycznej, jak i praktycznej oscyluje wokół 25%. 28 sierpnia w Ostrołęce w ciągu dwóch godzin przeegzaminowano 20 osób - zdały dwie, za piątym razem (!), uważając to za sukces! Z czego to wynika Pani zdaniem?
WS: Faktycznie zdawalność w WORD drastycznie spadła. Głównie za sprawą części teoretycznej egzaminu. Sama jej idea nie jest do końca taka zła. Teraz nie trzeba się uczyć pytań na pamięć. Niemniej zbyt pochopnie wprowadzono część pytań, które nie do końca są dobrze przygotowane. Brak możliwości powrotu do pytania, niejasna obsługa programu bardzo często są przyczynami niezaliczenia egzaminu. A kryterium powinno być jedno: wiedza.
Sama część praktyczna w zasadzie niewiele się zmieniła. Także zdawalność praktyki w WORD oscyluje na tym samym poziomie. Trzeba pamiętać, że poziom umiejętności osób zdających jest różny.
Nierzadko ma też znaczenie, z jakiem egzaminatorem zdajemy. O niektórych z nich krążą czasem takie legendy, że już samo nazwisko wywołuje u kursantów "gęsią skórkę". Potrafią nawet zrezygnować z egzaminu u tej osoby - ale przecież nikt nie powiedział, że będzie łatwo...
Jedno jest pewne - egzamin do najprostszych nie należy. Poprzeczka stawiana jest wysoko. Ale za to jak już przez to przebrniemy, pozostaje ogromna satysfakcja. Pewne jest również to, że nikt spośród zdających egzamin w obecnie obowiązującym systemie, nie schowa prawa jazdy do portfela i nadal będzie jeździł autobusem do Warszawy. Ludzie odbierają prawo jazdy i pewnie jeżdżą po ulicach. Wynika z tego, że system poprawił jednak jakość kształcenia kierowców.
W zasadzie nie powinno być dla nas ważne, za którym razem zdamy. Ważne, abyśmy mieli świadomość swoich umiejętności i bezpiecznie poruszali się po drogach.

MW: Na jakim poziomie kształtuje się zdawalność kursantów LEKTORA?
WS: Tutaj faktycznie możemy się poszczycić zdawalnością - około 75% naszych kursantów kat. B zdaje za pierwszym razem zarówno część teoretyczną, jak i praktyczną. To bardzo wysoki wynik. Nie mamy jeszcze analiz z bieżącego półrocza. Mam nadzieję, że niewiele się ona zmieni.
W kategoriach C i D w zasadzie 98% osób zdaje za pierwszym podejściem.
To wszystko jest oczywiście zasługą naszych instruktorów.

MW: Przepisów nikt się za nas nie nauczy, więc kilka godzin spędzonych samodzielnie z Kodeksem Drogowym w dłoni jest niezbędnych. Jednak jak przygotować kursanta do egzaminu praktycznego? Coraz głośniej mówi się, że nie weryfikuje on faktycznych umiejętności przyszłego kierowcy, a raczej sprawdza wytrzymałość na stres.
WS: Rzeczywiście egzamin na kat. B jest w tej chwili najtrudniejszy. Jest to nie tylko sprawdzenie naszych umiejętności poruszania się w ruchu drogowym, ale również naszej odporności na stres. Bardzo dużo zależy też od osoby przeprowadzającej z nami egzamin. To właśnie podejście egzaminatora do zdającego w trakcie jego trwania będzie pozwalało nam na swobodę, bądź też odwrotnie - wywoła ogromny stres.
Obiektywizm??? Chyba nie ma egzaminów, które obiektywnie sprawdzałyby wiedzę. Kilkanaście lat temu by egzaminator mógł egzaminować, najpierw musiał zdobyć doświadczenie jako instruktor nauki jazdy. Szkoda, że te czasy już minęły. Dzisiejszy egzaminator, który nie posiada takiej praktyki, niejednokrotnie nie umie ocenić w sposób prawidłowy umiejętności osoby zdającej. Dla WORD istotne są statystyki, nad którymi cały czas pracują. Kiedyś organizowane były spotkania pomiędzy egzaminatorami a instruktorami, podczas których jasno można było sobie powiedzieć, co nie podoba mi się w sposobie egzaminowania, a instruktorzy obrywali za złe przygotowanie kursanta do egzaminu. Teraz już takich spotkań nie ma, a szkoda. To ogromna strata dla kształcących się.

MW: W obecnej sytuacji wydaje się, że przyszłość szkół nauki jazdy nie rysuje się w różowym kolorze. W myśl nowych przepisów konieczne będą kolejne inwestycje, a i kursantów rozpoczynających szkolenia coraz mniej. Na przykład w Koszalinie w ciągu ostatnich 6. miesięcy profil kandydata na kierowcę założyło jedynie 199 osób! Myślę, że w innych miastach może być podobnie. Jak więc widzi Pani przyszłość ośrodków szkolenia kierowców?
WS: Tak - kondycja ośrodków szkolenia jest dość słaba. Wiele szkół nauki jazdy w tym roku zostało zamkniętych. Nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Ten, kto interesował się i śledził zmiany na bieżąco, wiedział, że tak będzie. Jako ośrodek przygotowywaliśmy się do tego już wcześniej. Faktycznie teraz nie jest to obszar dochodowy dla firm.
Wiele z wprowadzonych zmian jeszcze nie funkcjonuje tak, jak powinno się to odbywać. Założenie numeru PKK kandydata na kierowcę dla wielu osób jest jeszcze niezrozumiałe i kłopotliwe. Ale myślę, że nie będzie tak źle. W końcu powstał realny system kontroli nad ośrodkami. Dzisiejsze zmiany dążą do tego, aby na rynku zostały szkoły, które stać na zapewnienie odpowiedniego poziomu nauczania, dobrego sprzętu i odpowiednich materiałów dydaktycznych. Aby dysponowały najlepiej własnym bądź na stałe wynajmowanym lokalem (biuro, sala wykładowa). Jest to ogromny plus. Taka szkoła nie jest anonimowa i tak szybko nie zniknie z rynku. Nie będziemy musieli się zastanawiać, czy bezpiecznie zainwestowaliśmy w nasz kurs. Znam taką szkołę nauki jazdy, w której materiały dydaktyczne to kserokopie dostępnych podręczników. To smutne.

MW: Jednak LEKTOR to nie tylko kursy na prawo jazdy wszystkich kategorii. Wasza bogata oferta poza kursami na prawo jazdy kat A, B, BE, C, CE, D obejmuje także inne szkolenia - choćby operatorów koparko- ładowarek, koparek, ładowarek, wózków jezdniowych, walców drogowych i wiele innych specjalistycznych szkoleń z dziedziny maszyn budowlanych i drogowych. Co jeszcze macie do zaproponowania?
WS: Rzeczywiście na rynku lokalnym Lektor kojarzy się głównie z kursami nauki jazdy. Jednakże szkolenia prowadzone przez Lektora mają zasięg ogólnopolski. Jesteśmy jedną z większych firm szkoleniowych w Polsce w branży budowlanej. Mamy swoje oddziały w Warszawie i Łomży. Realizujemy dość trudne i niespotykane szkolenia, np. szkolenia na maszyny do produkcji mieszanek bitumicznych, betonowych, rusztowania, maszyny do robót ziemnych we wszystkich klasach, żurawie stacjonarne i przenośne.
Prowadzimy także inne szkolenia, np. kursy fotografii cyfrowej, kursy magazyniera.
Ukierunkowani jesteśmy na kształcenie zawodowe kierowców i operatorów.
CSLektor jest członkiem Polskiej Izby Przemysłowo- Handlowej. Niedawno zostaliśmy powołani jako ekspert do spraw szkoleń zawodowych Komitetu Krajowej Izby Gospodarczej. Myślę, że to ogromny sukces - doceniono lata ciężkiej pracy całego zespołu tworzącego firmę.

MW: Za plecami widzimy plac budowy. Nowa siedziba?
WS: Nowa siedziba i nowe projekty szkoleniowe. Planujemy coś zupełnie nowatorskiego w naszym mieście. Na razie nie chcę zdradzać szczegółów tego przedsięwzięcia. Mam jednak nadzieję, że spotka się ono z przychylnym przyjęciem na naszym rynku.
Moim osobistym marzeniem jest zorganizowanie dodatkowych szkoleń dla młodzieży, a także warsztatów aktywizacji zawodowej. Cały lokal będzie przystosowany dla osób niepełnosprawnych.

MW: Dziękuję za rozmowę.