z cyklu • SPOŁECZEŃSTWO HONOR I ODPOWIEDZIALNOŚĆ PO POLSKU? (NR 27) 02.12.2013Paweł Sieger To będzie tekst o nas - mieszkańcach małych ojczyzn zmagających się z lokalnymi problemami bezsensownie wtapianymi w ogólnokrajową sieczkę informacyjną.
To będzie tekst o nas, ale zanim "o nas", najpierw "o nich".
Pod koniec pewnego tygodnia, ale nieodległego, do dymisji podał się minister, niejaki Sławomir. Najlepszy premier po tej i po tamtej stronie Gór Skalistych oraz Wodogrzmotów Mickiewicza dymisję przyjął dodając, że tak zachowują się ludzie honoru. Powodem decyzji najwybitniejszego drogowego Starego Świata jest fakt, że jakiś prokurator się czegoś dopatrzył w temacie niezgłoszonego do rejestru korzyści zegarka i postanowił, że należy wystąpić o uchylenie immunitetu poselskiego byłemu już ministrowi. A były minister zapowiedział, że sam zrezygnuje z immunitetu. Oczywiście, honorowo.
Pierwsze skojarzenie: prokuratura jest cięta na ludzi honoru. I to jakich ludzi honoru - na ludzi honoru z certyfikatem honorowatości od Premiera. Przyznacie Państwo, że niewielu obywateli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej może pochwalić się takim zaświadczeniem - toż to zupełnie jak bezterminowy certyfikat przydatności do spożycia wystawiony przez najlepsze na świecie sowieckie służby weterynaryjne.
Ale to pierwsze skojarzenie zaraz przyćmiła jakaś myśl wredna: zaraz, zaraz, tu wcale nie chodzi o zegarek. A skoro nie chodzi o zegarek to o co? Zapewne o różne niejasności przy przetargach drogowych [w końcu tzw. opozycja już zapowiedziała złożenie do NIK wniosku o przeprowadzenie kompleksowej kontroli w resorcie, któremu światle przewodził były minister].
Natychmiast okazało się, że minister Nowak może być przykładem dla wszystkich ze szczególnym uwzględnieniem zegarmistrzów, kół gospodyń wiejskich oraz tajnych przez poufnych szpiegów, konfidentów i prowokatorów. Otóż były minister zapowiedział, że sam zrezygnuje z immunitetu [oczywiście, honorowo] zaś np. tacy posłowie Kaczmarek, czy Kamiński to nie są honorowi, bo nie chcą zrzec się immunitetu.
Jakby nie oceniać najwybitniejszych osiągnięć najwybitniejszego drogowego Odrodzonej, to przyznać trzeba, że decyzja by zrezygnować z ministerialnej fuchy wraz zapowiedzią, że zrezygnuje z parasola ochronnego poselskiego immunitetu jest nieczęstym przypadkiem właściwych zachowań w świecie polityki. I tej ogólnokrajowej i tej lokalnej. Bo choć niezbyt chce mi się wierzyć, by Sławomir Nowak sam z siebie zdecydował, by zachować się odpowiednio, to jednak tak zrobił.
Nie będę się znęcał nad innymi przedstawicielami wielkiej, krajowej polityki. Mam nadzieję, że przynajmniej nad częścią z nich w najbliższych wyborach poznęcają się wyborcy.
Popatrzmy jednak na ludzi, którzy odpowiadają za działanie naszych małych, lokalnych ojczyzn. Ludzi decydujących o drodze, oświetleniu, wodociągu, budowie nowej szkoły, czy sfinansowaniu kolejnej bogoojczyźnianej imprezy. Przyjrzyjmy się osobom, które znamy, możemy spotkać w sklepie i na targu. Tym, które mieszkają wśród nas... Skazany wójt, który stosuje kolejne sztuczki by jeszcze miesiąc, jeszcze pół roku utrzymywać się na stanowisku, radni, którzy nie widzą nic złego w tym, że członkowie ich rodzin dostają pracę w urzędach, zatrudnianie na gminnych i powiatowych stanowiskach tzw. koordynatorów, czyli osób skompromitowanych, tworzenie nowych etatów by jakiś krewny lub znajomy królika mógł się podłączyć pod samorządową kasę, dziwne uchwały przygotowywane pod wybranych inwestorów, inwestycje realizowane z naruszeniem prawa, albo przetargi na już zrealizowane projekty...
Jak w wielkiej polityce może być dobrze skoro w tej małej, lokalnej nie dzieje się najlepiej? Przecież i w jednym i w drugim przypadku to my decydujemy, kto będzie przez kilka następnych lat decydował o naszym życiu. I w jednym i w drugim przypadku to nasze zaangażowanie, albo przeciwnie, nasza bierność, decydują, że małe i wielkie ojczyzny wpadają w ręce ludzi złych i podłych, albo tylko ["tylko"!] niekompetentnych.
A może nie ma się czemu dziwić, nie ma co rozdzierać szat, że wszystko wokół toczy się w obłędnym rytmie tworzącym lokalną tragifarsę, skoro "jakie społeczeństwo, tacy jego przedstawiciele"?
Gdzie jest więc honor i odpowiedzialność? Nasz honor i nasza odpowiedzialność mieszkańców małych, lokalnych ojczyzn. Honor, by nie przymykać oczu na zło, które "w naszym imieniu się dokonuje", gdzie odpowiedzialność za decyzje, które podejmujemy pozwalając by niegodni sprawowali w naszym imieniu władzę?
/ więcej tekstów autora na stronie www.siegersraum.com / |