| Zygmunt Kaliciński i Marek Surzyn | z cyklu • SPOŁECZEŃSTWO • WYWIAD SERCE BRZMI JAK MUZYKA (NR 20) 18.03.2013rozmawia Marek Surzyn Trudno się żyje we współczesnym świecie i to nie li i wyłącznie z powodu kolejnych fal kryzysu ogarniających nasz glob. W naszym życiu jest za dużo zamętu i niepokoju. Żyjemy szybko, wciąż musimy podejmować decyzje, a wiele spraw nas po prostu przerasta. Warto więc w jakiś sposób uporządkować codzienność i znaleźć odskocznię od powszedniości. Możliwości jest wiele, trzeba tylko chcieć. O tym, jak udało się połączyć zawodową troskę o nasze serca z pasją do muzyki, która gra w duszy każdego z nas rozmawiamy z kardiochirurgiem dr. n. med. Zygmuntem Kalicińskim z Kliniki Kardiochirurgii Centralnego Szpitala Klinicznego MSW w Warszawie. Marek Surzyn: Zastanawiam się, jak to możliwe, że wzięty kardiochirurg ma jeszcze czas i energię na muzykę?
Zygmunt Kaliciński: Należę do ludzi, którzy, jak to się mówi, nie usiedzą minuty w jednym miejscu. Myślę, że nasilone ADHD jest wspólną cechą chirurgów i perkusistów. Praca kardiochirurga jest niezwykle wyczerpująca zarówno fizycznie, jak i psychicznie. W trakcie operacji koncentracja nie pozwala na odczuwanie stresu. Cały jego ciężar spada nagle, gdy zdejmujemy rękawiczki. Naturalne jest, że szukamy jakiejś formy zbilansowania tego stanu. Wielu lekarzy ma hobby artystyczne - jedni malują, inni piszą, liczni szukają ukojenia w muzyce - w jej graniu lub tworzeniu. Jako młody chłopak jeszcze przed studiami w czasach "głębokiego" PRL-u miałem zespół rockowy, co w tamtych czasach nie było łatwe. Mieliśmy kłopoty głównie ze sprzętem, wzmacniacze często odmawiały posłuszeństwa w trakcie grania. Przytulaliśmy się wtedy do Domu Kultury na Ochocie lub do kościoła przy pl. Narutowicza u słynnego księdza Gniewniaka. Medycyna jest bardzo zazdrosna i zaborcza, więc po dostaniu się na studia na wiele lat zarzuciłem granie. Bardzo tego żałuję, bo gdy około 10 lat temu powróciłem do pasji, musiałem uczyć się grać od początku. Czasu mam niewiele, ale pasja jest tak mocna, że nawet wracając wykończony całodzienną pracą, znajduję energię i siły na to, by choć godzinę pograć. Gra na perkusji wiąże się z wysiłkiem fizycznym, który jest niezbędny.
MS: Pytam nie bez przyczyny, bo żeby być dobrym lekarzem czy muzykiem, trzeba się uczyć całe życie. Ty godzisz obydwie formy działalności, więc pewnie pomaga żona?
ZK: Potwierdzam w całej rozciągłości - lekarz uczy się i musi sporo czytać przez całe życie. Ponadto niedawno rozpocząłem przygotowania i naukę do nadspecjalizacji, jaką jest transplantologia. To dodatkowy wysiłek. Ważna jest w całym życiu motywacja i oczywiście, jak wspomniałeś, zrozumienie u najbliższych. Moja małżonka Irena jest najwspanialszą kobietą na świecie. Kocham ją, bo jest mądra, piękna i bardzo wyrozumiała. Wiem, że nie jest jej łatwo tęskniąc podczas moich dyżurów, a ja wróciwszy do domu i tak muszę spędzić godzinkę z moją "kochanką" perkusją, by kontynuować ćwiczenia i nie mieć dużych przerw w graniu. Sam mi mówiłeś, że Billy Cobham radzi - graj choć 10 minut, ale codziennie. Tego się staram trzymać, mimo że czasami jest to trudne.
MS: Celowo podkreślam tu Twoje zaangażowanie w działalność muzyczną - bo to nie psychopatyczne bębnienie po dyżurze. W Twoim wypadku to prowadzenie zespołów, organizacja imprez o różnym charakterze - masakra. Już ta działalność może wykończyć. Słyszałem ostatnio, że stworzyłeś zespół o dydaktycznym charakterze, w którym gra prof. Piotr Suwalski.
ZK: Rzeczywiście zajmuję się również zarządzaniem i kierowaniem zespołem Cardioband. Zaprosiłem do współpracy zawodowych muzyków i wymyśliłem formułę, która połączyła moje obie pasje. W czasie koncertów dajemy młodzieży klarowny, krótki przekaz na temat zdrowia, głównie dotyczący profilaktyki. Spotkało się to z wielkim zainteresowaniem młodzieży i nauczycieli. Jeździmy po szkołach, ale również w czasie większych imprez wysyłamy sygnały np. na temat transplantologii. Przekazujemy nasze emocje na temat dysponowania swoimi organami po śmierci. To trudny temat, ale wpleciony w piosenkę "Knockin' on Heaven's Door" często wzrusza, przez co przekaz staje się bardziej wyrazisty. Gramy covery we własnych interpretacjach i swoje utwory. Wszystkie informacje na ten temat na stronie cardioband.com.pl... Prowadzimy również wykłady. Obecnie coraz więcej szkół jest zainteresowanych tą formą edukacji. Czasami współpracuję z lekarzami specjalistami innych dziedzin niż kardiologia. Z kolei Piotrek Suwalski jako młody profesor i kierownik Kliniki Kardiochirurgii Szpitala CSK MSW przy Wołoskiej (jednej z najlepszych w Polsce) i jak uważam najzdolniejszy w kraju kardiochirurg młodego pokolenia, ma jeszcze mniej czasu na granie. Jednak w miarę możliwości wspomaga nas wspaniałą grą na basie - zastępuje Burzę, który występując z Anią Rusowicz jest mocno zajęty. Piotrek Suwalski świetnie sobie radzi grając na basie i gitarze. Jest członkiem wspaniałego międzynarodowego zespołu rockowego kardiochirurgów. Ostatnio nagrywali w Zurychu płytę. Namawiam na wywiad z nim - warto, by opowiedział o swoim zespole. To bardzo ciekawa sprawa.
MS: To bardzo pożyteczna działalność. Przychodzicie do ludzi z misją kulturalno - edukacyjną, aby później oni do was nie trafiali.
ZK: Można tak to górnolotnie nazwać, ale dla mnie to czysta przyjemność - uwielbiam wyrwać się czasami ze szpitalika i z kolegami muzykami pojechać w trasę. Mam dobry kontakt z młodzieżą, więc nasze sygnały medyczne trafiają do niej. To fajne, że możemy im coś przekazać i jednocześnie zagrać. Nasze granie się podoba, gdyby nie to, nie słuchaliby nas chętnie. Piszę piosenki, które niedługo nagramy, więc przede mną jeszcze jedno wyzwanie.
MS: Rytm jest absolutem. Rządzi wszechświatem i procesami w nim zachodzącymi. Życzę Ci więc, abyś jak najdłużej znajdował radość i czas na wybijanie rytmów i łatanie przechodzonych pompek. Dla naszego zdrowia. Dziękuję za rozmowę.
Foto: Irena Kalicińska |