z cyklu • SPOŁECZEŃSTWO • HISTORYJKA NIE W PROFILU I NIE NA TAMAT (NR 4) 20.01.2012Jan Napływowy CZYLI WSCHODNIA GRANICA UNII - WIEŚCI Z POLSKI Nie cała może granica, ale rejon Polski zwany Podlasiem. A w zasadzie jego fragment mieszczący się w powiecie hajnowskim w okolicach Puszczy Białowieskiej. Moją uwagę zwróciły spory ekologów z leśnikami. Ci pierwsi chcą powiększać puszczę poprzez poszerzenie jej obszaru oraz zakazać jakiegokolwiek wyrębu drzew i prowadzenia działalności gospodarczej. Drzewa mają stać, aż się przewrócą i zgniją. Leśnicy natomiast szanują rezerwaty przyrody zawodowo, ale inaczej. Na pozostałym obszarze chcą, jak to się dzieje od wieków, prowadzić racjonalną gospodarkę leśną. Jedni i drudzy powołują się na "autorytety" ze świata nauki. Oczywiście opinie uczonych są całkowicie przeciwstawne. A życie idzie sobie powoli do przodu. Na razie w mojej opinii 1:0 prowadzą ekolodzy - obecnie leśnicy pozyskują tylko 10% rocznego przyrostu masy drzewnej. Dzięki temu ginie na Podlasiu tradycyjny przemysł przetwórstwa drzewnego. Niespodziewanego poparcia ekologom udzielili niechcący okoliczni rolnicy. Opuścili swoje gospodarstwa i wyjechali. Pozostali tylko staruszkowie, którzy uprawiają przydomowe ogródki na swoje potrzeby. Ziemia przestała być raniona ostrzem pługa, pięknie więc zarasta sosną i brzozą, łąki tworzą nieprzebytą mierzwę chwastów i krzaków. Łatwiej jest zobaczyć żubra niż krowę. Trochę ekologom chciała popsuć robotę Unia i przeznaczyła duże środki finansowe na różne programy pomocowe, w tym na wyrównywanie dysproporcji między regionami. I nie zadziałało!!! Na dodatek postawę mieszkańców wsi poparli mieszkańcy miast i miasteczek. Przestały dymić kominy i zatruwać puszczańskie powietrze.
I jak zareagowała na to matka natura? Prawdę powiedziawszy jakoś dziwnie! Powtórzyła się historia znad Biebrzy. Zaczęła ginąć populacja wodniczki i orlika grubodziobego, który w tym rejonie miał ostatnie stanowiska lęgowe w Europie. Także bocian czarny stał się rzadkim gościem. Nad Zalewem Siemianowskim, mimo budowy specjalnych podestów na skraju Puszczy, bociany nie pokazały się od 3 lat. Gdy nad Biebrzę sprowadzono specjalny ratrak, który zimą wykasza łąki, populacja wodniczki przestała spadać. Widać, że takie pojazdy są także potrzebne nad Narwią i Narewką.
Jedne gatunki bez działalności człowieka giną, a inne wręcz przeciwnie. W tym przypadku są to węże. Usłyszałem, że po Lewkowie takowe pełzają po ulicach i pojechałem sprawdzić. Zaparkowałem samochód w centrum miejscowości w zatoce naprzeciwko cerkwi. W ciągu 30 minut zaobserwowałem dwa gady, które przepełzły przez ulicę. Zatem to prawda! Kilka dni później pływając łodzią po zalewie w ciągu kilku godzin widziałem trzy węże-rybaki. Największy miał około 1,5 m długości. Nigdy wcześniej nie widziałem rybaków, a tu aż trzy jednego dnia. Myślę, że to dopiero początek niespodzianek.
Puste drogi i na wpół wymarłe wioski to codzienny widok tego regionu. Ożywia się on trochę w dni wolne od pracy, kiedy to podlascy wędkarze jadą nad zalew. Jest jednak coś, co ubarwia drogi i puszczańskie szlaki. Kolorowe grupki młodych cyklistów, którzy na rowerach obładowanych sprzętem turystycznym przemierzają pół Europy, żeby spędzić parę dni w puszczy. Ich rodzice i dziadkowie jadą samochodami z rowerami umocowanymi do bagażników. Tych starszych częściej spotkać można na fotografowaniu oraz podglądaniu ptaków nad wodą i rozlewiskami, młodsi robią zdjęcia w głębi puszczy. Wędrówka w gorące letnie dni po mrocznej i chłodnej kniei dla wszystkich jest nie tylko wyjątkową przyjemnością, ale także okazją do kolekcjonowania wspaniałych wspomnień.
Czasami można spotkać grupkę odpoczywających Holendrów. Jeżeli takich spotykam, to zatrzymuję się, żeby z nimi pogadać. Z dumą pokazują mi w laptopie zdjęcia, po które przyjechali rowerem ponad 2000 kilometrów. Obiektami ich polowań są owady - najczęściej chrząszcze, ale również mchy, porosty i inne okazy miejscowej flory i fauny. Zdjęcia są wspaniałe. Sam trochę fotografuję - potrafię ocenić i docenić. Są zachwyceni Podlasiem, pustką na drogach i ciszą w puszczy, wyludnionymi wioskami oraz ekspansją przyrody na tereny dawniej użytkowane przez człowieka. Od nich się dowiedziałem, że w Puszczy Białowieskiej żyje około 9 tysięcy gatunków chrząszczy. Są szczęśliwcami - mają zajęcie na wiele lat.
Najczęściej zadają pytanie o niewielką liczbę naszych rodzimych turystów w tym regionie. Odpowiadam, że Stasiek z rodziną pojechał przebrać się za Beduina, wgramolić na wielbłąda i zrobić sobie zdjęciem pod Cheopsem. Ich zdumienie sięga szczytu, gdy dowiadują się, że zdjęcia stanowią główną atrakcję powakacyjnego grilla! (Tym bardziej, że sąsiedzi spędzili tylko pięć wakacyjnych dni u kuzynki w Górze Kalwarii). - Ale po co? To u was nie pokazujecie zdjęć w klubach tematycznych lub na profilu w Internecie, tylko przy grillu? - A co, ma może pokazać sąsiadom zdjęcie stonogi czy innego komara? Powiedzą, że Stasiek zwariował i wcale nie ma dobrobytu, tylko udaje! I tu ugryzłem się w język patrząc na ich zdziwione miny. Najlepszą obroną jest podobno atak, więc zaatakowałem. - Chcecie, żeby Stasiek tu przyjechał i razem z dzieciakami wydeptał te wasze chrabąszcze? Nie chcieli, pomruczeli coś między sobą i zapytali jaka jest szansa, że Stasiek przebierze się jeszcze za Eskimosa, Masaja lub Indianina. - Duża, tylko złotówka, musi trzymać się mocno!
Na pożegnanie wymieniliśmy serdeczności, a Holendrzy życzyli mi mocnej i stabilnej złotówki.
Powróciłem pod Radzymin i dopiero po wyprawie do Wielkiej Puszczy spostrzegłem, że kilka lat temu wokół domu były same pola uprawne i łąki. Teraz nawet patrząc przez lornetkę nie ma po nich śladu. Rośnie zalążek puszczy, choć okolica się nie wyludnia. Wręcz odwrotnie - dużo się buduje. Ale nad Bugiem zaducha i ryby "kisną" co roku, bo nie ma kto kosić traw. Chyba zachodzą tu inne procesy, niż na Podlasiu. Odnoszę wrażenie, że przez ostatnie lata rządzą nami kolejne ekipy metodą chybił-trafił. Bardziej chybił, niż trafił.
I jak w Totku, wygrani są nieliczni. |