"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów" - / Stanisław Lem
Kiedyś - dawno, dawno temu - istniał sobie program pewnego małżeństwa z Breslau [od pewnego czasu znów zwanego Wrocław], dzięki której to wiekopomnej produkcji widzowie mogli poznać różne zwierzaczki, ich zwyczaje, dietę oraz mogli widzowie zapoznać się z niezwykłymi anegdotami. Małżeństwo perorowało, operator kręcił, kierownik produkcji trzepał kaskę, a Telewizorek był zadowolony. Widzowie również, bo alternatywy nie było. Program zszedł był jakoś tak gwałtownie [jak i popularność onego małżowiństwa], ale dzięki kablówce, czy inszej satelicie pojawiły się alternatywy, a nawet inne alternatywy. Gdy niczego innego akurat nie zapodają różne bibisi czy naszjonalgeografiki, to siedzą ludziska i ślipią w rejestrację konkubinatu salamandry albo innego płaza, podziwiają orgię seksualną modliszki oraz wygibasy gibbona, tudzież wstrząsają się na samą myśl, że mogą być wciągnięci na śniadanie przez wrednego nilowego gada czy inszą komodową jaszczurę...
WIĘCEJ...