| Noc w Bibliotece - samodzielnie przygotowana kolacja | z cyklu • KULTURA • FELIETON NOC W BIBLIOTECE... I NIE TYLKO (NR 2) 25.11.2011Paweł B. Wiśniowski Często, gdy rozmowa dotyczy pieniędzy na kulturę, większość z nas myśli, niech artyści sobie radzą. Świat jest komercyjny, my musimy na siebie zarabiać, niech i oni zarobią na siebie. Zapominamy o tym, że to enigmatyczne "na kulturę" dotyczy także nas i to w sposób bardzo bezpośredni. Szczególny, zasadniczy i bardzo, ale to bardzo prywatny czasami. Przykładem takiej kultury może być impreza, która odbyła się 25 listopada tego roku. Nie było tam artystów. Byli zaś pracownicy Biblioteki Publicznej w Radzyminie, których działalność i praca raczej nie może być przypisana do żadnej innej gałęzi naszego komercyjnego świata niż kultura. A obiektami, na które owe "pieniądze na kulturę" były wydawane były dzieci mieszkańców Radzymina! Nasze pociechy tej nocy czekało mnóstwo atrakcji: humorystyczne kalambury, wspólne wróżby z wróżkami Ismeną i Hermenegildą z użyciem "kuli prababci", które wywołało dreszczyk emocji, a nawet strach oraz odczytywanie przepowiedni wydobytych z kolorowych baloników. Nie zabrakło również niesamowitych historii wymyślonych samodzielnie przez dzieci i zapisanych w specjalnych mini-książeczkach. Dzieci zjadły także własnoręcznie sporządzoną kolację oraz uczestniczyły w seansie filmowym zaopatrzone w popcorn i soczek, jak przystało na prawdziwe (hic!) komercyjne kino. Mali uczestnicy tej imprezy wychodząc z budynku biblioteki o północy, co jak na ośmio-, dziesięcio- lub nawet dwunastolatki jest porą zdecydowanie późną, czuli niedosyt i chętnie zostaliby dłużej. Cała 6- godzinna impreza kosztowała rodziców 15 PLN! Raczej nie są to koszty wygórowane, nawet na ubogą kieszeń.
| Noc w Bibliotece - godzina 22:30 | Podobny zachwyt w głosie małych mieszkańców gminy Radzymin można było usłyszeć po wycieczce do "Mazowieckiego Zaścianka" organizowanej w ramach akcji "Ferie w mieście 2010" przez Radzymiński Ośrodek Kultury i Sportu. W ramach odległego już przecież w czasie wydarzenia dzieci zostały dowiezione autokarem do gospodarstwa edukacyjno-agroturystycznego Grabów (k/Tłuszcza). Na miejscu lepiły anioły z ciasta solnego i przygotowywały figurki z drewna. Poznały tajniki wypalania w piecu i zdobienia tradycyjnymi motywami ludowymi. Główną atrakcją imprezy był prawdziwy kulig saniami ciągniętymi przez dwa rącze konie! Na zakończenie było ognisko z kiełbaskami i gorącą herbatą. Rzecz cała kosztowała 12 PLN!
| Gospodarstwo edukacyjno-agroturystyczne w Grabowie - edukacja przez zabawę | Dlaczego o tym pisać, jeżeli oba wydarzenia dotyczyły zaledwie kilkudziesięciu małych mieszkańców dwudziestoparotysięcznej gminy? Sprawa nie jest na tyle prosta, jak zorganizowanie "ewentów" przez placówki kulturalne. Czym są owe "pieniądze na kulturę" i do czego służą, można się już teraz dokładniej domyślać, chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Skąd się biorą też wiadomo. Podatki, a to nas zawsze boli.
Nie boli jednak, gdy wielu mieszkańców posiadających dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym wyraża opinię, że nie ma w Radzyminie nic poza sekcjami sportowymi i skromnym zestawem kilku kółek zainteresowań. Dlaczego wydarzeń, które można określić jako kulturalno-rodzinne, jak te opisane powyżej, jest tak mało?
| Kulig w Grabowie - główny punkt programu | Czasami animatorzy kultury dziecięcej organizowali imprezy, na które nie było chętnych z powodu braku obiegu informacji w Radzyminie. Jeszcze trzy lata temu nowi mieszkańcy gminy pracujący najczęściej w stolicy wracający późnym popołudniem do domu mieli zasadniczy problem w tej kwestii. To ostatnio uległo zmianie i placówki kulturalne mają już swoje strony w Internecie i dostęp do informacji o imprezach jest znacznie łatwiejszy. Zatem nie jest to ten problem.
Nie będziemy oceniać wartości merytorycznej pracy radzymińskich specjalistów od kultury, bo nie jest to celem tego artykułu. Dwie powyższe imprezy, w których miałem okazję uczestniczyć, jako rodzic oceniam zdecydowanie bardzo wysoko. O ich poziomie świadczą zdjęcia pełne uśmiechniętych dziecięcych twarzyczek ( "Noc w Bibliotece"..., "Ferie z ROKiS"...). Zatem możliwe jest zorganizowanie imprez dla rodziny, które są naprawdę zajmujące i edukacyjne. Jaki jest zatem powód, że jest ich tak mało? Stare i dobre "jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze" i tutaj się sprawdza. Od dobrych kilku (jeżeli nie kilkunastu) lat wydatki na kulturę w gminie Radzymin nie ulegają znaczącej zmianie. Podobnym placówkom w sąsiednich gminach w tym czasie zaczęto przyznawać środki KILKUKROTNIE wyższe. Radzymińskim często nie wystarcza na ogrzanie pomieszczeń i są po koniec roku monitowane wielokrotnie o płacenie faktur związanych z wydatkami podstawowymi dla ich istnienia. Wiadomym jest, że kultura lokalna, właśnie ta dla mieszkańców, wielkich dochodów przynosić nie może, muszą się więc znaleźć inne źródła finansowania. To nie showbiznes!
Decyzje o finansach są podejmowane poprzez decyzje budżetowe Radnych, których sami wybieramy. Jeżeli my wyborcy pozwalamy na to, aby pieniądze na kulturę były coraz mniejsze i nie staramy się na ten temat rozmawiać z tymi, którzy decydują o podziałach dostępnych środków, nawet w trakcie kadencji (!), nie powinniśmy później narzekać, że nasze dzieci nie mają co robić w swoim miejscu zamieszkania. Są różne grzechy, którym ulegamy. Jednym z poważniejszych jest także zaniechanie. Oceniając cokolwiek, nie powinniśmy obarczać odpowiedzialnością innych i nie możemy oczekiwać więcej, gdy sami nie staramy się dopilnować własnych spraw - w tym owych przydziałów "pieniędzy na kulturę", czyli na nasze własne potrzeby. Na określenie społeczeństwo obywatelskie wszyscy musimy zasłużyć, aby czerpać z niego korzyści.
A kuligu w Grabowie w tym roku pewnie nie będzie... .
|