Święto 15 sierpnia ma różnorodny wymiar: kościelny, patriotyczny, historyczny, wojskowy, ale też to szczególny dzień dla Radzymina. Szczególny nie tylko dlatego, że tu w roku 1920 rozstrzygnęły się losy Europy. Tego dnia w Radzyminie mamy wielu gości. Jedni przychodzą posłuchać koncertu, inni po prostu zobaczyć, co się dzieje. Ale nie wszystko jest pięknie. A nawet gorzej.

Z roku na rok fundusze przeznaczone na radzymińskie obchody Bitwy Warszawskiej się kurczą. Powodem jest oczywiście brak pieniędzy w budżecie gminy. Problem jakości oferty kulturalnej Radzymina na ten dzień był już omawiany wielokrotnie i od kilku lat w lokalnej prasie. Pamiętamy chociażby numer 13 Kuriera Radzymińskiego z 10 września 2012, który w dużej części poświęcony został ocenie tego wydarzenia w ubiegłym roku. Z taką niestety w dużej mierze negatywną oceną zgadzam się w zupełności, podobnie jak większość mieszkańców. Są i mocne strony, wydarzenia dużego kalibru, które imprezę ratują, jak chociażby Bieg Cudu nad Wisłą czy Motocud. Są bardzo słabe lub wprost karygodne, jak chociażby to, co dzieje się w mieście po godzinie 21 - czyli ogólny bałagan i całkowity brak bezpieczeństwa. Są jednak wydarzenia za kotarą, które nie tylko obrażają ludzi, ale obrażają miasto Radzymin.

Chciałam poruszyć zupełnie inne zagadnienie i odsłonić "kotarę" przyjmowania gości oficjalnych. Używam słowa kotara w przenośni i dosłownie za często, ale świadomie. Ma to jednak swoją przyczynę.
Miasto Radzymin konkuruje (czy potrzebnie?) od wielu już lat z Ossowem i konkurencję tę przegrywa w aspekcie medialnym, politycznym i ekonomicznym (Muzeum Cudu Nad Wisłą powstaje w Ossowie). Stopniowo, ale systematycznie obchody Cudu nad Wisłą tracą rangę, a brak pomysłu nie dotyczy tylko sfery oficjalnej. Najłatwiejszym sposobem odzyskania pozycji byłoby przygotowanie jakościowo wysokiej i udanej imprezy dla gości specjalnych - czyli VIPów.

Nie zdradzę chyba tajemnicy pisząc, że taka impreza jest organizowana co roku i odbywa się po głównym punkcie obchodów CNW - Mszy na Cmentarzu Bohaterów Bitwy Warszawskiej 1920 r. Kiedyś VIPowskie przyjęcia odbywały się w ogrodach Technikum Terenów Zieleni, lecz w wyniku ich likwidacji na rzecz dewelopera spotkania mają miejsce w Radzymińskim Ośrodku Kultury i Sportu. Pamiętam, że obok gości oficjalnych spoza Radzymina były na nią zapraszane także wybrane osoby z naszego miasta, które w jakiś sposób były związane z życiem publicznym lub politycznym miasta. Na terenie ogrodów, w miejscu doskonałym na tego rodzaju imprezę, obecni byli przedstawiciele świata polityki, właściciele mediów, urzędnicy rangi ogólnopolskiej, wojewódzkiej, powiatowej i wybrani rangi lokalnej. Przedstawiciele świata kultury, sztuki, biznesu, oświaty itd. I było ich kilkuset.
Po przeniesieniu w inne miejsce impreza z roku na rok podupadała, a to, co działo się w tym roku woła już o pomstę!

Przede wszystkim liczba znakomitych gości znacznie zmalała. Próżno szukać licznych gości spoza Radzymina, przedstawicieli mediów, kultury lub biznesu. W tym roku byli oni bardzo nieliczni, a gros zaproszonych gości stanowili lokalni urzędnicy i samorządowcy. Obecność premiera Piechocińskiego, mimo że podnosząca rangę imprezy, okazała się podstawą do całkowitego już pogrążenia tej części obchodów.
Z przyczyn całkowicie niezrozumiałych nieliczni goście ze statusem VIP zostali obrażeni wprowadzonym dodatkowym podziałem na dwie kategorie. Tych na "trawkę" (podwipów), którzy mieli wstęp jedynie na teren za halą sportową i tych do "stolików" (nadwipów) w hali sportowej, gdzie obsługiwali kelnerzy wynajętej firmy kateringowej i było inne menu. Tylko w ratuszu Miasta Cudu nad Wisłą ktoś mógł wpaść na taki skandaliczny pomysł! Oczywiście "za kotarę" w hali sportowej miały prawo wstępu tylko osoby na wyraźne zezwolenie burmistrza Piotrowskiego, co było nawet komunikowane wszystkim, którzy z ciekawości podchodzili do "strażników" zakazanego miejsca.
Byłam VIP z "trawki", co mnie nie dziwi, ale też i nie martwi. Powiem więcej - jestem z tego bardzo zadowolona! Do VIPów na "trawkę" należeli również: poseł Jadwiga Zakrzewska, przedstawiciele Kościoła, mediów, kultury, policji, biznesu spoza Radzymina (!) i inni politycy z powiatu i województwa. Zatem grono bardzo zacne. "Na trawce" był także obecny Przewodniczący Rady Miejskiej w Radzyminie Marek Brodziak i jego zastępcy, czyli osoby wyżej ode mnie stojące w lokalnym samorządzie.

A kto był "za kotarą"? I to jest właśnie bardzo ciekawe zagadnienie. Oczywiście premier Janusz Piechociński, który w pewnym momencie, chyba widząc niezręczność sytuacji wyszedł "na trawkę" do wszystkich, próbując ratować imprezę. Niestety, było już za późno. Tylko skąd premier mógł wiedzieć, co się dzieje, skoro został "odcięty" od gości? Dobór tych "zakotarowych" zarządzony przez burmistrza Radzymina był całkowicie subiektywny. Nie będę ich wymieniać z nazwisk, bo to przecież niczemu nie służy, a mogliby poczuć się zażenowani tym, że jednak się tam znaleźli. Jedynie dla porządku wspomnę, że wśród nich biesiadowała także "była" radna, która obecnie nie pełni żadnej funkcji, ale jest blondynką :). Znaleźli się tam także na chwilę "lepsi" z aktualnych radnych oraz bliżej niezidentyfikowani goście ... chyba prywatni (!), którzy niestety nie mają i nie będą mieli żadnego wpływu na radzymińską rzeczywistość!

Aktualna lista oficjalnych gości Radzymina, przepraszam - lista gości burmistrza Radzymina skurczyła się bardzo przez ostatnie lata. Po tegorocznej "imprezie" będzie z pewnością jeszcze mniejsza, bo część tych, którzy byli na miejscu, mówiła już teraz, że więcej "tu" nie przyjdą!

Przejażdżka po mieście odkrytym samochodem w otoczeniu żołnierzy Wermachtu i brunatnych koszul w roku ubiegłym, ekskursja karocą pośród wiwatującego ludu w tym roku (jestem ciekawa, co będzie w przyszłym roku i bardzo się tego obawiam!), zakaz (?!) zabierania publicznie głosu przez Przewodniczącego Rady Miejskiej i obrażanie nielicznych już i tak gości na imprezie dla VIPów powodują, że czuję się naprawdę zażenowana i wstyd mi, że na terenie mojego miasta dzieją się rzeczy, które świadczą o zawłaszczeniu obchodów na rzecz jednego człowieka.
Przyznam się szczerze - czekam na wybory, bo wstyd nie jest tylko mój. I mam nadzieję, że pycha kroczy przed upadkiem. Tylko czy Radzymin odzyska stracone punkty?