| Tomasz Szukalski (w środku) podczas benefisu w Warszawie 21.11.2010 (Wikipedia) | z cyklu • KULTURA DZIEŃ SZAKALA (NR 14) 24.09.2012Marek Surzyn Nie, to nie będzie nawiązanie do kinematografii czy też literatury.
Ale o tym potem. Mówią w świecie, że o prawdziwej randze miasta świadczy ilość placówek kulturalnych, a nie sklepów, banków i luksusowych samochodów. Przez placówki kulturalne rozumie się muzea, filharmonie, galerie /sztuki, nie handlowe!/ czy kluby jazzowe. Podkreślam to, bo wielu myśli, że to kina, stadiony, dyskoteki i puby. Wracając do wspomnianych klubów jazzowych /ile ich mamy w Radzyminie?/, a raczej jazzu, to ostatnie "Jazz Forum" w znacznej części poświęcono Tomaszowi Szukalskiemu /znanemu w branży jako Szakal/, który zmarł w sierpniu bieżącego roku. Ten wybitny saksofonista /trębacz jak myślą niektórzy/ zamieszkał lata temu w Załubicach. Niestety kłopoty zdrowotne, w które wkrótce popadł, stały się początkiem problemów finansowych, w tym długów względem gminy. Artur Dutkiewicz, współpracownik i przyjaciel Tomasza, wybitny polski pianista jazzowy wspomina: "Chciał bardzo zagrać w swojej gminie, prosił o zorganizowanie koncertu, ale spotkał się z obojętnością. Tak opowiadał. W tym czasie nie miał z czego żyć". Niestety pomógł mu dopiero łańcuch ludzi dobrej woli i życzliwość wyższych instancji. Przyszło to za późno, bo dramatyczne przeżycia ostatnich lat doprowadziły do przedwczesnej śmierci. Dzięki dyrektorowi Mirosławowi Jusińskiemu mamy w Radzyminie tradycyjne "Zaduszki Jazzowe" w ROKiS. Przez ten jeden wieczór w roku dołącza on więc do światowych aglomeracji. W tym roku mam nadzieję na chwilę muzycznej refleksji o Tomaszu Szukalskim, na swoisty radzymiński Dzień Szakala. Obywatela świata, mieszkańca Załubic, saksofonisty. Pamiętajmy o Nim.
| wrześniowy numer JAZZ FORUM (9/2012) został dedykowany pamięci saksofonisty | Tak na marginesie - zauważyłem, że dociera do Polski elitarna moda na naukę gry na instrumencie /z wyjątkiem klawisza i gitary/ w miejsce np. tenisa. Cieszy mnie to, bo na jam sessions /wspólne granie standardów jazzowych przez nieznających się muzyków/ w Seulu poznałem kiedyś miłego saksofonistę w garniturze. Przychodził kilka razy, a kiedy wyjeżdżałem na pożegnanie wręczył mi wizytówkę o treści: Sekretarz Generalny Ambasady Japonii w Korei Płd. Odpadłem... bo grał lepiej od Billa Clintona czy Woodego Allena.
Więcej o Tomaszu Szukalskim "Szakalu" znaleźć można w ostatnim numerze Jazz Forum (9/2012). [...] Obdarzony absolutnym słuchem, zaśpiewałem Campanellę Paganiniego, przedtem wysłuchawszy jej tylko raz w radiu. Mama, która była dobrym muzykiem, skonstatowała, że jestem utalentowany i powinienem być artystą. W to nie bardzo wierzył mój ojciec, ale przekonał go dyrektor szkoły, pan Mochtak - mówiąc, że mam w sobie muzykę" - tak w rozmowie z Andrzejem Wasylewskim rozpoczyna swoją długą i bardzo szczerą spowiedź nieodżałowany mistrz saksofonu.
Tomasza Szukalskiego wspomina też jego przyjaciel i uczestnik wielu wspólnych muzycznych przygód Artur Dutkiewicz: "Nawet na próbach grał na całość aż ciarki przechodziły, a w oczach pojawiały się łzy ze wzruszenia. Rozgrzewał nas do czerwoności. Rozpiętość uczuć i emocji, w jego życiu i w muzyce była ogromna; od ciepła, delikatności, dotyku, do drapieżności i dramatyzmów. Nigdy nie grał schematami. Zawsze w teraz. Spontaniczny i nieprzewidywalny". [...]
|